Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/266

Ta strona została przepisana.

waliśmy się. Dziś rzeczy tak stoją, że śmierć jednego z nas jest niepotrzebną, i tylko domięszałaby trochę krwi, do zakończenia téj dramy.
— Byłbym może Pańskiego zdania, rzekł Lectoure, gdybym nie zrobił tak dalekiej podróży. — Niemając zaszczytu połączyć się z panną d’Auray, chcę mieć przyjemność skrzyżowania szpady z panem. Nie powiedzą przynajmniéj, że na próżno jeździłem do Bretanii, — a wyjmując szpadę dodał: — służę panu!
— Chętnie, rzekł Paweł naśladując Lectoura w każdem poruszeniu.
Dwaj młodzieńcy postąpili ku sobie, Ich ostrza spotkały się: za trzeciem złożeniem się, Paweł wytrącił szpadę Lectourowi.
— Nim wziąłem broń do ręki, rzekł Paweł, wytłumaczyłem się panu baro-