Ta strona została przepisana.
drowane, w tyle arcab związany wstążką, a kapelusz trojgraniasty i szpada, leżały na stole. W chwili, gdy wszedł Emanuel, siedział na lawecie od działa, lecz ujrzawszy go podniósł się.
Młodzieniec uczuł bojazń na widok tego człowieka, w jego oczach zdawał się błyszczeć ogień przenikający do głębi serca tego, na którego rzucił spojrzenie. Ukłonili się nawzajem, a stary kapitan odezwał się w te słowa.
— To z hrabią d’Auray mam zaszczyt mówić?
— A ja z kapitanem Pawłem? zapytał Emanuel, i obadwa skłonili się sobie po raz drugi na znak potwierdzający.
— Mogęż wiedzieć co za szczęśliwy przypadek, zapytał kapitan, zaszczycił mnie odwiedzinami potomka jednéj z najzacniejszych rodzin Bretanii?