Ta strona została przepisana.
da, przystojna jeszcze, surowa, smutna, z wyrazem dumy na twarzy. Ubrana w suknią wdów, któréj nie porzucała od czasu obłąkania męża. Ten ubiór czarny, przy powolnym ruchu nadawał jéj postać widma. Na jéj widok Emanuel zadrżał, a wstając postąpił trzy kroki naprzód, z uszanowaniem ukląkł i schylając się, pocałował rękę.
— Powstań, rzekła margrabina; jestem szczęśliwą widząc ciebie. Te słowa wyrzekła tak obojętnie, jak gdyby syn nieobecny od sześciu miesięcy, wczoraj odjechał. — Emanuel posłuszny powstał, i zaprowadził matkę do wielkiego krzesła.
— Odebrałam twój list hrabio, rzekła, winszuję ci zręczności w zabiegach. Zdajesz się być urodzonym na dyplomata więcej jak na żołnierza, i powi-