do czynienia jakichkolwiek zarzutów, wysłuchał z doskonałą cierpliwością powodów i motywów, dla których niby ów wierny sługa nie pospieszył mu z pomocą, nawet tyle miał krwi zimnej, że uznał te powody jako słuszne i z tego tytułu zaszczycił go bardzo pochlebnymi komplementami, jak niemniej wszystkich obywateli i wszystkie obywatelki, jakie zgromadziły się przy obiedzie.
Na zawiadomienie króla, że bitwa została wygrana i burgundczycy ratowali się ucieczką, wielka banda, złożona co najmniej z trzydziestu maruderów, wyruszyła aż pod Montlhery, celem obdarcia uciekających, zebrania porzuconej broni i wozów, które stały pod opieką zaledwie Opatrzności.
W Montlhery znaleźli oni hrabiego Charolais, który wciąż jeszcze nakazywał otrębywać na wszystkie strony świata swoje zwycięstwo.