Był to czyn i krok nadzwyczaj śmiały ze strony króla, opuszczać Paryż w tak ważnej i decydującej o przyszłości chwili, król jednak namiętnie lubił podobnie zuchwałe wybryki, takie nieraz lekkomyślne przedsięwzięcia, ponieważ w każdym takiem wystąpieniu tkwiła myśl i bardzo dobrze skombinowane obliczenie. Powodzenia w podobnych razach napełniały go niczem nieokreśloną radością i dawały mu przedsmak owej samodzielności, owej siły, jaka łamie mury i największe przeszkody usuwa, jak domki z kart, jak źdźbła słomy!
Zresztą pokładał on najzupełniejszą ufność w nowomianowanym gubernatorze, w hrabiu d’Eu, a jeszcze więcej w przywiązaniu do korony miejscowej ludności paryskiej.
Co zaś do mieszczan, ci niezbyt go lubieli, uważając w nim te same wady, jakie oni posiadali.
Wnet też dowiedzieli się i książęta o tem niespodziewanym odjeździe króla do Normandii i zaraz wydali rozporządzenia do wymarszu, zbliżyli się powoli i nieznacznie aż do Lagny.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/244
Ta strona została przepisana.