Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/327

Ta strona została przepisana.

Na jego widok odezwały się głosy:
Do szeregu przyjaciele, do szeregu!
I każdy stawał przy swoim sztandarze, słychać było brzęk żelaznych rękojeści, pik uderzanych o kamienie bruku.
Książę postąpił wprost do zrewroltowanych.
Jakiegoś człowieka, który się nie usunął szybko z drogi, uderzył kijem.
Ten człowiek miał w ręku pikę.
— A przez Boga! — zawołał. Pan mnie uderzyłeś, choćbyś dziesięć razy był księciem pomścić się muszę za tę zniewagę.
I wymierzył cios.
Odparował jednak uderzenie p. Gruthuse, rzuciwszy się między księcia a tego człowieka, poczem pociągnął go i zmusił do zajęcia na nowo miejsca w szeregu.
— Jakto! książę — rzekł głosem surowym Gruthuse — chcesz pan być zabitym przez tych szaleńców i sprowadzić nas wszystkich pod ciosy ich pik i mieczy. Piękna śmierć doprawdy, odpowiednia dla księcia. Dalej, dalej, tu potrzeba zupełnie inaczej postąpić, ułagodzić ich przez mowę, uratować książęcy honor i życie. Nie tu miejsce okazywania mę-