Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/330

Ta strona została przepisana.

się, znalazł się obok księcia, podniósł swoją olbrzymią rękę okrytą żelazną rękawicą i uderzył silnie pięścią w poręcz balkonu nakazując milczenie.
Hałaśliwe wrzaski towarzyszyły temu zjawisku, ale kiedy ujrzano, że chce mówić, nastała grobowa cisza.
Jakkolwiek książę posiadał niezaprzeczoną odwagę, tym razem jednak cofnął się ujrzawszy olbrzyma, tak niespodzianie pojawiającego się, a dramat tak hałaśliwie rozpoczęty począł się wikłać.
Ów człowiek w żelaznych rękawicach, zdawał się wcale nie zwracać uwagi na księcia.
— Wasi bracia, tam na dole — rzekł głosem strasznym — zebrali się na to aby księciu wypowiedzieć własne dolegliwości i cierpienia.
— Tak jest — odpowiedziano — dla tego przybyliśmy, a mamy do tego niezmiernie ważne powody.
— Przedewszystkiem — mówił znowu olbrzym — aby władze miasta, te mianowicie, które księciu i wam tyle przykrości wyrządziły, były ukarane. Czy tak?