nęło na placu boju mnóstwo rycerzy i żołnierzy niższego stopnia, tak że stratę ogólną można było obliczyć co najmniej na dwa tysiące ośmset ludzi.
Król jednak walczył nieustannie stojąc nieporuszenie w jednem i tem samem miejscu.
Chwilę zaledwie odetchnąwszy, wypił nieco wody, którą zaczerpnął ręką jak to czynić zwykł najpospolitszy a spragniony robotnik.
Tyle już padło z jego ręki, tyle uciekło, nie bacząc na to, że pozostawiają w największem a nieuniknionem niebezpieczeństwie głowę koronowaną.
Już prawie wszyscy go odstąpili lub zginęli, jeden tylko malutki Filip towarzyszył ojcu.
Król słyszał głośne krzyki i nawoływania tak znakomitych dowódców jako i żołnierzy, dolatywał do niego wrzask wrogów, żądających poddania się króla Jana:
— Poddaj się królu! poddaj się, bo zginiesz!
Pomiędzy krzyczącemi znajdował się francuski rycerz, któremu powiędło się przedrzeć aż do osoby króla.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/38
Ta strona została przepisana.