Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/403

Ta strona została przepisana.

nie mógł też dalej trzymać go jako więźnia; bo w takim wypadku nie tylko dopuściłby się złamania danego słowa, nie tylko shańbił towarzystwo Złotego Huna, do którego należał, ale nadto popełniłby kardynalny błąd polityczny.
Wypadało zatem zacząć, jak to mówią, z innej beczki, przerzucić się na inną stronę i traktować z królem.
Skoro Ludwik XI. ujrzał zbliżającego się księcia, dawne zaufanie do niego powróciło; wiedział on bardzo dobrze jaką wyższość ma człowiek chłodny, logicznie prowadzący interesa i umiarkowany, nad człowiekiem, którego unosi namiętność i za pierwszym zaraz wyrazem, jaki wymówił Karol, domyślił się że książę jest wzruszonym.
Rzeczywiście głos mu drżał, ale z gniewu.
Jak mówi w swych pamiętnikach, Comines, z postawy zachował pewien rodzaj szacunku i uległości, jaką był winien królowi, głos jednak i spojrzenie nie zgadzały się z tą postawą.
— Mój bracie — rzekł z łagodnością król,