— czyliż nie jestem bezpieczny w twoim domu, w twojem państwie?
— Przeciwnie — odparł książę — tak bezpieczny, że gdybym ujrzał halabardę wzniesioną nad twoją głową, niewątpliwie rzuciłbym się natychmiast na twój ratunek. Jedynie tylko trzeba, abyś podpisał traktat, jaki uradziliśmy wszyscy w radzie.
— Spodziewam się, że mi wolno będzie wyrazić w tym względzie moją opinię, odpowiedział król.
— Oto — rzekł książę, nie odpowiadając na rzucone mu pytanie, co do opinii króla i nie dając mu nadziei, że istotnie taka opinia wygłoszona być by mogła, czy nie chciałbyś, przypadkiem udać się ze mną do Liege i dopomódz mi ukarać ludność tego miasta, za zdradę i krzywdy mi wyrządzone.
— Z ochotą na Boga — zawołał król — lecz przedewszystkiem przeczytajmy ów traktat i zaprzysiężmy go; wówczas będę ci towarzyszył do m. Liege, sam, lub z wielu zechcesz ludźmi.
Książę oddalił się i żądanie króla poddał dyskusji zebranej rady.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/404
Ta strona została przepisana.