Ludność Liege nie przypuszczała wcale, aby w tym samym dniu ją zaatakowano, a było to właśnie w niedzielę.
Czuwali na swych posterunkach przez cały tydzień i czuli się mocno znużeni i wycieńczeni na siłach.
W godzinie oznaczonej do ataku wojsko burgundzkie ruszyło podwójnym krokiem i zbliżyło się do zasieków zbudowanych przez mieszczan.
Podzielone było na dwie kolumny i miało rozkaz atakowania miasta z obu stron.
Lecz na wielkie zdumienie naczelników i żołnierzy, nie znaleziono nikogo, któryby mógł bronić zasieków. Była to godzina obiadu i wszyscy udali się do swych domów.
„W każdym domu znaleźliśmy nakrycia na stole“, pisze Comines.
Około południa miasto było już prawie doszczętnie zrabowane.
Tymczasem król, w chwili odbywającego się rabunku, najspokojniej zasiadł do obiadu.
Książę pospieszył do niego.
— Co zrobimy z miastem, Najjaśniejszy panie, zapytał.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/414
Ta strona została przepisana.