szcze wzmógł się gdy ujrzeli, że tak znakomita figura miasta przyjaźni się z ich kapitanem. Otóż wówczas porozumieli się oni wzajemnie, w skutek czego nazajutrz, skoro świt miały się zebrać na placu i wojska i ludność należycie uzbrojona.
Wojsko chętnie zgodziło się na to, żołnierze bowiem byli przekonani, że zebranie to miało na celu wypłatę im zaległego żołdu; nawet kapitan Voegelin, wyraźnie później nieco im to zapowiedział, jakkolwiek nie miał rozkazu, ale uplanował sobie, że skoro obywatele miasta i wojsko wzajemnie się złączą, gubernator nie będzie miał odwagi, odmówienia słusznej ze wszech miar zapłaty.
Jak zapowiedziano, tak się stało.
O godzinie 6 rano, żołnierze i mieszkańcy zebrali się w miejscu oznaczonem, a Voegelin udał się do gubernatora.
— Co to znaczy, ten hałas, te tłumy zebrane na placu — zapytał gubernator i czego ty chcesz ode mnie?
— To moi tam żołnierze — odpowiedział kapitan — którzy nie mają ani szeląga przy duszy.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/474
Ta strona została przepisana.