Cofał się dopóty, aż wreszcie dotarł aż do swej armji.
Tutaj, na chwilę zatrzymał się, skoczył z konia, zmienił kask i rumaka. — Jego poprzedni kask był potłuczony, a z nim razem i korona obsypana djamentami, koń skaleczony, opływający krwią i zaledwie stojący na nogach.
Dosiadłszy świeżego konia i uzbrojony na nowo, na nowo dał rozkaz do ataku.
Ale, w tej chwili, na szczycie wzgórza Champigny i Bonvillors ujrzał pojawiający się nowy zastęp nieprzyjaciół — składał się zapewne, jak z rzutu oka można było osądzić, co najmniej z podwójnej liczby bojowników, dwa razy silniejszy niż poprzednie oddziały, tak niegrzecznie obchodzące się z księciem i jego wojskiem. Szybko tedy zsiadł z konia i wielkim głosem zawołał na artylerję i rozkazał strzelać:
Poczem Karol rozkazał przypuścić atak do nowo przybyłych, gdy o to z przeciwnej zupełnie strony, dał się słyszeć wielki hałas i okropny szczęk broni, a nadto odezwały się przeraźliwe dźwięki trąb bojowych.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/547
Ta strona została przepisana.