ogniem, jeżeli się tak wyrazić wolno, było jezioro.
Nie była ta ucieczka tak haniebną jak pod Granson ale przeciwnie żelazny opór. Anglicy dali się zabijać, to samo i straż księcia, ludzie z jego dworu już dawno padli, przy tem wszystkiem armja zaczęła się cofać i można było dostrzedz że się cofa do jeziora.
W tej właśnie godzinie klęska stawała się nieuniknioną.
— Wielu, bardzo wielu, mówi śpiewka z Morat, rzucało się do jeziora, choć wcale nie byli spragnieni. Piechota topiła się, kawalerja rzucała się wraz z końmi, ale ponieważ woda nie była bardzo głęboka, można było widzieć sterczące ich ciała, tak że łucznicy na łodziach mieli przez cały dzień zabawkę, wydobywając utopionych.
Powiada tradycja, że tylko jeden, jedyny jeździec uratował się, ponieważ był wpisany w skaplerz Patrona Soloturny.
Dziś jeszcze, rybacy z Morat znajdują niekiedy broń i kości w jeziorze.
Tym razem książę utracił dziesięć tysięcy ludzi a pomiędzy nimi kwiat swego rycerstwa.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/573
Ta strona została przepisana.