od chwili do chwili, to odpadały od niego gałęzie, to liście.
Pomimo tych wszystkich ciosów i coraz wzrastających nowych utrapień, książę tylko poruszał głową, jakby chciał mówić:
— Zobaczymy komu się wreszcie sprzykrzy, czy mnie, czy losowi mnie prześladować.
A przecież mimo to książę potrzebował koniecznie kogoś, jakiegoś przyjaciela, któremu użaliłby się na swoją dolę.
Przyjaciela! Tak pisze w swych pamiętnikach Comines. Ale zapomniał on o jednej rzeczy, to jest że Karol Burgundzki posiadał trzy najpiękniejsze w świecie djamenty, ale nie posiadał ani jednego przyjaciela. Był nim może niegdyś Saint-Pol, ale cóż, kiedy go książę zaprzedał królowi francuskiemu.
Nie byłoby wcale nić dziwnego, gdyby ostatecznie ból, jakiego doznawał, pomieszał mu zmysły — przecież w jego rodzie nie brak warjatów. Takim był Karol IV, Henryk VI, Wilhelm.
Ale właśnie ten nadmiar przykrości utrzymał go przy zdrowych zmysłach.
Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/581
Ta strona została przepisana.