Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/106

Ta strona została przepisana.

szych kobiet swego czasu, wyrzucił ją półnagą, wraz z jej córką za bramy zamku.
Pałac w Paryżu, w którym zamiar zbrodni się wykluł i dojrzał, został zburzony aż do fundamentów; pługi zaorały miejsce, gdzie niedawno jeszcze zamek ów dumne wznosił wieżyce. Grunt został podarowany cmentarzowi Świętego Jana, a ulica Craona, którą właściciel swojem ochrzcił był imieniem, dostała nazwę ulicy „Złych chłopców“ (des Mauvais Garçons), którą nosi do dzisiejszego dnia.
Gdy Piotr de Craon dowiedział się o tem, jaki na niego wydano wyrok, pomyślał sobie, że zamek Sablé, do którego się schronił był po dokonanym napadzie, nie jest dosyć bezpiecznym, i udał się do księcia Bretanii.
Książę ten wiedział już o rezultacie tej chybionej wyprawy, i wiedział, że wspólny ich nieprzyjaciel żyje; to też, gdy spostrzegł wracającego ze wstydem J. M. pana Piotra de Craon do tejże samej sali, z której niedawno wychodził z taką dumą, nie mógł powstrzymać się od zawołania na cały głos:
— Ach! kuzynie miły, widocznie waść jesteś bardzo niedołężnym, skoro nie mogłeś zabić tego człeka, któregoś miał w swej mocy!...
— Mości książę — odparł Piotr de Craon — chyba wszyscy dyabli, którym on dostać się musi kiedyś, ochronili go i wydarli żywym z moich rąk, gdyż ja mu sam zadałem co najmniej sześćdziesiąt ciosów takich, że, gdy spadł z konia, Bogiem się świadczę, miałem go już za trupa. Ale na jego szczęście drzwi, na które runął, były uchylone, więc padł do wnętrza izby... Gdyby był legł na ulicy, bylibyśmy go stratowali kopytami naszych koni.
— Tak, wierzę — odparł chmurnie książę — ale inaczej się stało, nieprawdaż? A ponieważ tu jesteście,