pewny jestem, że niedługo też na siebie czekać dadzą posły Jego Królewskiej Mości. Ale mniejsza o to, kuzynie miły; cokolwiek mnie spotka i z kimkolwiek będę musiał walczyć z waszego powodu, macie słowo moje. Pzybyliście — pozostańcie, rad wam jestem!
Stary książę podał rękę rycerzowi i zawołał służalca, któremu kazał przynieść dzban hypokrasu i dwa kubki.
Książę Bretanii nie mylił się wcale, przypuszczając, że się na wielkie naraża niebezpieczeństwo, dając schronienie i opiekę J. M. panu Piotrowi de Craon. Rzeczywiście, we trzy tygodnie po wypadkach, któreśmy opisali, posłaniec konny w barwach królewskich zatrzymał się u wrót zamku de l’Hermine i, zapytawszy o księcia, oddał mu list z herbowemi pieczęciami Francyi. Był to list władcy i pana do lennika. Król Karol żądał, w imię sprawiedliwości i sądów Paryża, wydania Piotra de Craon, jako zdrajcy i zabójcy — i groził księciu Bretanii w razie odmowy najściem zbrojnem w celu pojmania winnego. Książę wspaniale przyjął posła królewskiego. Zdjąwszy z siebie pyszny łańcuch złoty, włożył mu go na szyję, a ludziom swoim nakazał, aby posłowi na niczem nie zbrakło aż do chwili, w której z odpowiedzią wysłany będzie z powrotem. Nazajutrz odpowiedź owa wręczoną mu została z nowymi dowodami szczodrobliwości książęcej.
Książę w odpowiedzi swej zapewniał, że król mylnie powiadomiony został i że Piotr de Craon nie znajduje się w Bretanii. Dalej pisał książę, iż nie wie nic o miejscu jego pobytu, ani o powodach nienawiści Craona ku J. M. Wielkiemu Marszałkowi. W końcu prosił króla,