Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/109

Ta strona została przepisana.

cie, jest, sposób łatwy dowiedzenia nam, iż się mylimy; chciejcie nam towarzyszyć do Bretanii, gdzie niebawem pójdziemy na wyprawę. Książę ten, który nie jest ani Anglikiem, ani Francuzem — ani psem, ani wilkiem, już nadużył naszej cierpliwości. Niewiadomo nam było nigdy, czy on szczeka, czy skomli. Bretania zapomnieć nie może, że była królestwem i nie może się pogodzić z losem, iż została, prowincyą; kiedy tak, i kiedy tego trzeba, pójdziemy!... a uderzymy tak silnie i tylekroć w tę książęcą koronę, iż odpadną z niej wszystkie winne liście, a damy ją, jako baronię, któremu z naszych sług wiernych, jak oto w tej chwili dajemy bratu naszemu księstwo Orleanu w zamian za księstwo de Touraine.
Książę ukłonił się na znak podzięki.
— Tak, tak, bracie miły — mówił dalej król — dajemy ci je ze wszystkimi dochodami i przynależnościami i odtąd zwać was już nie chcemy księciem de Touraine, gdyż księstwo to przechodzi od dziś na własność korony, ale księciem Orleanu; od dziś księstwo to do was należy. Słyszeliście, książę i stryju — idziemy wszyscy na Bretanię, ale i wy z nami?...
— Ukochany i Najjaśniejszy królu i synowcze — odparł książę de Berri — zawsze poczytywać sobie będę za szczęście, mogąc towarzyszyć Waszej Królewskiej Mości, ale pozwólcie zwrócić sobie uwagę, że należałoby zabrać z sobą i szwagra naszego, ks, Burgundyi.
— To prawda — rzekł król — poprosimy go, aby nam ten zaszczyt uczynił, a jeśli to nie wystarczy, rozkażemy mu, a jeśli i to jeszcze nie wystarczy, pójdziemy po niego sami!... Przygotujcie się tedy, stryju, do wojennej tej wyprawy. Nim tydzień upłynie — wyruszymy.
Zaraz po tej przemowie król zamknął posiedzenie rady i usunął się do swej komnaty wraz ze swymi sekretarzami. Tegoż dnia jeszcze dwudziestu możnych pa-