Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/116

Ta strona została przepisana.

tworzyli koło, pozwalając mu się bić i nie oddając razów, dopóki nie postrzeżono, że opadł z sił. Wtedy jeden z rycerzy normandzkich, niejaki Wilhelm Marcel, zaszedł mu z tyłu i pochwycił go w pół. Król kilka jeszcze zadał ciosów, wreszcie miecz wypadł mu z rąk, a on sam upadł w tył głową, wydając jęk straszny. Zdjęto go z konia, który cały był zziajany i drżał na całem ciele; zdjęto zeń kaftan i czapeczkę. Stryjowie i brat króla zbliżyli się ku niemu; Karol bowiem stracił zupełnie przytomność, i chociaż oczy jego były otwarte, nie widział nic i nikogo przed sobą.
Zdumienie i strapienie paziów i rycerzy było wielkie; nikt nie wiedział, co mówić, i co czynić. Książę de Berri uścisnął króla za rękę i począł mówić łagodnie, ale król nie odpowiedział ani słowem, ani gestem. Wtedy książę potrząsnął głową i rzekł:
— Mości panowie, teraz nam wrócić do Mens, a wyprawa ta na tem będzie, niestety, skończona.
Związano króla z obawy, aby go nowy atak szału nie napadł; położono go w lektyce i rozpoczęto smutny odwrót; wieczorem na nocleg wrócono do Mens.
Przywołano natychmiast lekarzy; utrzymywali bowiem niektórzy, że król otruty został przed wyjazdem z Mens, inni wyszukiwali jakiejś nadnaturalnej przyczyny tej choroby i mówili, jakoby nań rzucono urok jakiś. Ponieważ zaś tak co do jednego, jak i co do drugiego powodu podejrzenie padać mogło na obu książąt, oni więc sami żądali, aby przeprowadzone było jak najenergiczniejsze śledztwo. Zapytywano tych, którzy usługiwali przy obiedzie, czy król nie jadł zbyt wiele; odpowiedzieli, że zaledwie dotknął dwu, lub trzech potraw, jeno myślał i wzdychał, ściskając od czasu do czasu skronie W obu dłoniach, jakgdyby go głowa bolała.