Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/130

Ta strona została przepisana.

sztą przedstawiało obraz bezmyślnego zniszczenia. Widać było, że w komnacie tej jeno materya żyła, a duch i myśl zupełnie były nieobecne.
Widok ten obudził w Odecie tę bojaźń i lękliwość, która jest jedną z cech kobiecej natury. Poczuła ona, że słaba i bezbronna rzuconą została w lwią jamę. Pojęła, że szaleniec ten, przy którym straż jej oddano, jednem dotknięciem złamać może ją samą tak, jak połamał te szable, których szczątki deptała nogami. Czuła, że nie ma nawet arfy Dawida, aby jej dźwiękiem zachwycić szalonego Saula.
Cała pogrążona w tych myślach, nagle posłyszała krzyk wielki; były to jęki i krzyki takie, jakie wydaje człowiek, obawiający się czegoś. Potem do tego głosu dołączyły się głosy innych wielu, którzy zdawali się gonić kogoś. W istocie król zdołał się wymknąć stróżom swoim i dopiero w sąsiednim pokoju dognany toczył z nimi zaciętą walkę. Słysząc te krzyki, Odetta drżeć poczęła ze strachu i, chcąc umknąć, poczęła, szukać drzwi w obiciu ukrytych, przez które ją tu wpuszczono, a nie mogąc ich odnaleźć, pobiegła ku drzwiom przeciwnym, ale hałas zbliżył się już do nich tak dalece, że od walczących dzieliły ją tylko odrzwia. Przerażona jeszcze bardziej, rzuciła się w kąt poza łóżko, chwytając resztki firanek dla ukrycia się przynajmniej w pierwszej chwili przed okiem rozszalałego króla. Zaledwie też ukryć się zdołała, gdy nagle usłyszała głos doktora:
— Pozostawcie królowi swobodę, niech czyni wedle swej woli!
Drzwi otworzyły się z trzaskiem.
Karol wpadł do pokoju. Włosy miał najeżone, twarz bladą i oblaną potem, ubiór postrzępiony. Pobiegł w głąb pokoju, szukając jakiej broni przeciw napastnikom, a nie znajdując żadnej, zwrócił się napowrót ku drzwiom