Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/132

Ta strona została przepisana.

pewną ulgę, gdyż zaczął się śmiać, jak dziecko. Dodało to odwagi Odecie.
— Dlaczegóż to zimno królowi? — zapytała.
— Jakiemu królowi?
— Królowi Karolowi.
— A! Karolowi!?
— Tak, dlaczegóż to zimno Karolowi?
— Bo Karol się zląkł.
I znowu zaczął drżeć.
— Jakże być może, żeby Karol, który jest królem potężnym, silnym i odważnym, mógł się lękać? — pytała Odetta.
— Karol jest odważnym i potężnym, i nie boi się ludzi — tu zniżył głos — ale boi się psa czarnego.
Król wymówił te wyrazy z takiem przerażeniem, że Odetta obejrzała się dokoła, czy nie zobaczy gdzie wspomnianego zwierzęcia.
— Nie, nie, on jeszcze nie wszedł — rzekł Karol — wejdzie dopiero, gdy się położę. Dlatego to ja się nie chcę kłaść do łóżka,.. Nie chcę! i nie chcę... Karol chce zostać przy kominku... Bo Karolowi zimno... zimno... bardzo zimno!....
Odetta rozgrzała przy ogniu drugą kołdrę, owinęła nią znowu króla i, siadając u stóp, wzięła ręce jego w swoje dłonie.
— Więc ten pies czarny jest bardzo zły? — zapytała.
— Nie, ale on wychodzi z rzeki i zimny jest, jak lód.
— I dziś rano ten pies czarny gonił Karola?
— Karol wyszedł, bo się w nim paliło i potrzebował powietrza... Zaszedł on do jakiegoś pięknego ogrodu, gdzie było dużo kwiatów... i Karol był bardzo zadowolony...
Król wyrwał obie ręce z rąk Odetty i ścisnął niemi