Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/135

Ta strona została przepisana.

— Czy Karolowi tak dobrze? — spytała.
Król podniósł na nią oczy pełne wdzięczności.
— O tak — rzekł — Karolowi dobrze, dobrze... bardzo dobrze!
— No to niech Karol śpi, a Odetta czuwać będzie nad nim, aby nie wszedł pies czarny...
— Odetta? — szepnął król — Odetta!?...
I począł się śmiać, jak dziecię, nie rozumiejące, co mówią do niego.
— Odetta! — powtórzył i, złożywszy głowę napowrót na piersi młodej dziewicy, która pozostała nieruchomą i wstrzymywała oddech, zasnął.
W pięć minut później uchyliły się drzwiczki ukryte i wszedł przez nie doktór Wilhelm. Zbliżył się pocichutku, na palcach ku tej nieruchomej grupie, a wziąwszy rękę, którą król pozostawił zwieszoną przez, poręcz, badał puls, przyłożył ucho do piersi króla i przysłuchiwał się jego oddechowi.
Potem, podnosząc głowę i ukazując twarz, promieniejącą dumą i radością, rzekł cicho:
— Oto król śpi lepiej i spokojniej, aniżeli spał kiedykolwiek od miesiąca. Niech cię Bóg błogosławi, dziewico! cud uczyniłaś!

X.

Wieść o chorobie króla rozeszła się w Anglii równie szybko, jak we Francyi, i jak we Francyi, wielkie sprawiła wrażenie. Król Ryszard i książę Lancaster, którzy mieli wiele sympatyi dla Karola, mocno nią byli zasmuceni, najbardziej zaś Lancaster, który uważał wy-