Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/139

Ta strona została przepisana.

osoby, która, jeżeli tylko choć troszkę była ambitną i żądną władzy, mogłaby na wracającego do rządów króla wielki wpływ wywierać. Królowa nawet zaniepokojona skutkami swego własnego dzieła zawezwała znowu ksienię klasztoru Św. Trójcy, a posławszy bogate dary klasztorowi, zaleciła jej, aby siostrzenicę swą odebrała. Wskutek tego Odetta otrzymała rozkaz powrotu do klasztoru.
W dniu, oznaczonym na jej wyjazd, Odetta zbliżyła się do króla z oczyma łez pełnemi i przyklękła przed nim na jedno kolano. Karol spojrzał na nią bojaźliwie, a myśląc, że ktoś wyrządził jej krzywdę jaką, lub obrarzę, wyciągnął do niej rękę, pytając, czegoby płakała.
— Ukochany królu i panie — rzekła Odetta — płaczę, albowiem przychodzi mi opuścić cię.
— Ty mnie opuścić masz, Odetto!? zawołał król. — I dlaczegóż to, moje dziecię?
— Ponieważ już niepotrzebna wam jestem, Najjaśniejszy panie.
— I boisz się już, i nie chcesz pozostać dłużej przy nieszczęśliwym szaleńcu! O, tak, prawda, już dosyć zabrałem dni z pięknego i wesołego życia twego i zaćmiłem je cieniem smutnej mej egzystencyi! Już za wiele zerwałem kwiatów z wieńca twej młodości, niszcząc je palącemi memi rękoma. Już cię znużyło życie to w zamknięciu, przy mnie niewesołym i dążysz do rozkoszy życia. Idź więc!...
I upadł raczej, niż usiadł na fotelu, ukrywając twarz w dłoniach.
— Królu i panie! Mnie nie rozkosze wzywają, ale woła mnie przełożona zakonu Ś. Trójcy. Do klasztoru powracam!...