że jest przytomny, i zdecydowała się nareszcie zbliżyć do lwiej jamy. Wprowadźcie Jej Mość Izabellę do komnat sąsiednich.
Wilhelm wyszedł.
— Co tobie? — zapytał król Odetty.
— Nic — odpowiedziała, ocierając łzę.
— Szalona! — szepnął król.
Potem pocałował ją w czoło, a biorąc jej główkę w obie dłonie, podniósł się, położył ją na fotelu, ucałował jeszcze raz i wyszedł. Odetta pozostała w tej samej pozycyi w jakiej ją Karol zostawał. Po chwili zdawało jej się, że cień jakiś zasłania, dotąd wpadające do komnaty, promienie słoneczne, i odwróciła się.
— Jego Wysokość książę Orleanu!? — wykrzyknęła, ukrywając twarz w dłoniach.
— Odetta! — zawołał książę.
Oczy Ludwika pełne zdumienia pozostały przez chwilę utkwione w Odecie.
Po chwili milczenia, począł mówić głosem cierpkim i tonem ironicznym:
— A! — więc to pani czynisz takie cuda!? Wiedziałem, że jesteś potężną czarodziejką, ale nie myślałem o tak wielkiej twej sile; wiedziałem, że możesz przywieść człowieka do utraty zmysłów, ale nie sądziłem, iżbyś je powracać mogła!...
Odetta westchnęła.
— Teraz — mówił dalej książę — rozumiem tę cnotę surową i tale silnie obronną. Jakaś cyganka przepowiedziała ci, że zostaniesz królową Francyi, więc miłość pierwszego księcia krwi nie była dla ciebie wystarczającą! To naturalne i zrozumiałe!
— Książę — rzekła Odetta, podnosząc się i ukazując mu twarz spokojną i wzbudzającą szacunek — gdy
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/143
Ta strona została przepisana.