Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/156

Ta strona została przepisana.

wbiły się one, jak sztylet, w moje serce; uczułam wtedy, że coś niezbędnego do życia zerwało się we mnie; byłam z tego bardzo zadowolona, gdyż byłam pewna, że nie przeżyję ciebie, i dziękowałam za to Bogu; a oto teraz ty, panie, żyjesz, a ja tylko umieram; i za to jeszcze składam dzięki Stwórcy, Jego dobroć jest wielką, Jego miłosierdzie jest nieskończone.
— Co mówisz, Odetto?... Szalona jesteś! Umrzeć! ty miałabyś umrzeć! I dlaczegóż to?...
— Dlaczego, już ci powiedziałam; jak, nie wiem jeszcze. Wiem tylko, że dusza moja już miała opuścić ciało i że, dowiedziawszy się, iż ty, panie, żyjesz, prosiłam Boga o jedną rzecz tylko, — o to, bym mogła ciebie zobaczyć; nie chciałam Go prosić o życie, gdyż czułam już, że to napróżno. Ujrzałam ciebie, jestem szczęśliwa i mogę już umierać. O Boże, Boże! przebacz mi, że myślę tylko o nim! Karolu, jakże ja cierpię! O! weź mię w swoje objęcia, niech umrę na twoich rękach!...
Odetta omdlała po raz drugi. Król sądził, że już umarła; przyciskał ją do serca, krzycząc i szlochając. Naraz wstrząsnął się cały, gdyż uczuł dziwne poruszenie; było to dziecię, które poruszyło się w łonie matki.
— O! — zawołał Karol, przychodząc do przytomności o! biegnij Joanno, biegnij po mego doktora, przyprowadź go tutaj. Powiedz mu, jeśli potrzeba, że to ja umieram, ale niech przybywa w tej chwili, natychmiast; ona żyje i może można ją jeszcze uratować!...
Joanna wybiegła z pokoju, spieszyła, o ile jej wiek na to pozwalał, podług adresu, jakiego jej król udzielił. W dziesięć minut była z powrotem, za nią szedł doktór.
Odetta wróciła tymczasem do przytomności, lecz tak była osłabiona, że nie mogła przemówić. Karol, z oczyma w nią utkwionemi, chciwie w nią się wpatrywał. Czoło