Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/164

Ta strona została przepisana.
XIII.

W tym samym czasie krzyżowcy, przeprawiwszy się przez Dunaj, weszli do Turcyi. Dokazywali oni cudów waleczności, miasta i zaniki poddawały się na ich łaskę i niełaskę, i nikt ich potędze oprzeć się nie zdołał; przybywszy pod Nikopolis, obiegli miasto, a przypuszczając szturm za szturmem, coraz, je bardziej ściskali nieprzebytym swoich wojsk pierścieniem.
Bajazet, o którym długo nic wcale nie słyszano, po łatwych bojach strawił lato na zbieraniu swej armii. Składała się ona z żołnierzy, zebranych z różnych krajów Azyi. Bajazet obiecywał im takie korzyści i takie nagrody, ze nawet ludzie z głębi Persyi pod jego sztandary przybywali. Jak tylko ujrzał się wodzem i panem tak wielkiej potęgi, natychmiast ruszył w drogę, przebył Dardanelską cieśninę potajemnie, odpoczął w Adryanopolu tyle czasu, ile było potrzeba na odświeżenie armii, i przybył na odległość kilku zaledwie mil od miasta, które rycerstwo chrześcijańskie obiegło. Wtedy polecił Urnus-Begowi. jednemu ze swoich najwierniejszych i najwaleczniejszych, ażeby rozpoznał miejscowość, dostał języka i skomunikował się, jeżeli to jest możebne;m, z Dogan-Begiem, rządcą Nikopolisu. Poseł powrócił niezadługo, mówiąc, że niezliczona armia chrześcijan zamknęła wszystkie przejścia i nie dopuściła go do oblężonego miasta. Bajazet uśmiechnął się pogardliwie, a gdy noc nadeszła, kazał sobie przyprowadzić konia swego rączego, skoczył mu na grzbiet, a przebiegłszy cały obóz chrześcijan uśpionych, lotem błyskawicy, jakby duch wiatru wbiegł na pagórek, wznoszący się nad miastem Nikopolis, a zatrzymując się, wielkim głosem wykrzyknął:
— Dogan Beg!...
Szczęście dowódcy załogi Nikopolisu zaprowadziło