Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Węgier chce sobie przywłaszczyć i chwałę zwycięstwa. Myśmy mieli przednie straże, on nam je odebrać przychodzi. Niech mu tam będzie posłuszny, kto chce, byle nie ja!
A wyrywając z pochwy, liliami ozdobionej, swój miecz marszałkowski, wykrzyknął do swego chorążego:
— Naprzód z chorągwią! W imię Boże i Świętego Jerzego! naprzód! Niech to dziś będzie okrzyk każdego prawego rycerza!...
Gdy J. M. pan de Coucy widział, jak się rzeczy mają, odwrócił się do pana Jana de Vienne, trzymającego chorągiew główną Matki Boskiej, i zapytał:
— A teraz cóż nam robić wypada? widzisz bowiem waszmość, co się dzieje!
— Co nam robić wypada? — odpowiedział J. M. pan de la Tremouille, przedrzeźniając to pytanie. — Co robić!? Oto niech wiekiem obarczeni rycerze cofną się i pozwolą młodym iść naprzód!...
— Panie de la Tremouille — odparł pan, de Coucy — zobaczymy w bitwie, kto pójdzie naprzód, a kto pozostanie w tyle. Staraj się tylko waszmość, aby głowa waszego konia była zawsze blizko ogona mego rumaka. Ale nie do was mówiłem. Pytałem J. M. pana de Vienne i pytam go powtórnie, co według niego czynić nam wypada?
— Mój kochany — odpowiedział pan de Vienne — gdzie zdania rozumu nie słuchają, tam zapanować musi zuchwalstwo! Tak, bezwątpienia, powinnibyśmy oczekiwać króla Węgier, lub co najmniej trzystu naszych, których wysłałem dziś rano po żywność dla ludzi i koni. Ale ponieważ hrabia d’Eu chce koniecznie iść naprzód przeciw nieprzyjacielowi, musimy iść za nim i walczyć, jak będziemy mogli najlepiej. A zresztą, spojrzyjcie oto,