Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/169

Ta strona została przepisana.

patrzcie, chociażbyśmy się chcieli cofnąć teraz, już byłoby zapóźno!...
W istocie, z prawej i lewej strony rycerzy wznosiły się tumany kurzu, wpośród których od czasu do czasu błyskała zbroja stalowa. Były to dwa skrzydła armii Bajazeta, które, obszedłszy już wojska chrześcijańskie, dążyły w celu złączenia się i zajęcia tyłów tej armii. Wszyscy więc ci, którzy mieli pewne doświadczenia w sprawach wojennych, widzieli, że bitwa przegrana, ale mimo to ruszyli naprzód.
Wszyscy z okrzykiem całym pędem koni rzucili się na Turków. Siedmiuset rycerzy natarło na dwudziestopięciotysięczną armię!...
Tak w pełnym galopie i z, kopiami naprzód pochylonemi wpadli oni na awangardę turecką, która rozstąpiła się, odkrywając szereg zaostrzonych i końcami naprzód ustawionych palisad, o które rozpędzone konie uderzyły piersiami. Podobne fortyfikacye powinnyby były być zdobywane przez piechotę, ale wojska tej broni były wszystkie pod rozkazami króla węgierskiego. Kilku rycerzy zeskoczyło z koni. Poczęli oni, mimo gradu strzał, padających na nich, kopiami swemi rozbijać te palisady. Niezadługo uczynili wyłom, którym przejść mogło w jednym rzędzie dwudziestu ludzi. Było to więcej, niż było potrzeba. Cała armia krzyżowców rzuciła się w ten wyłom, nie troszcząc się, czy będzie on dosyć wygodny do odwrotu. Dopalili oni piechoty tureckiej, przedarli się przez nią, potem zaś, zwracając się w miejscu, przeszli raz jeszcze przez jej szeregi, tratując Turków kopytami swych koni.
Nagle usłyszeli na prawo i na lewo odgłosy trąb i cymbałów. Były to skrzydła armii Bajazeta, które się do siebie zbliżały, podczas gdy jazda turecka, złożona