Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/217

Ta strona została przepisana.

te pieniądze posiadało, a dziś ich nie ma w chwili, gdy właśnie potrzebuje.
— Miłościwy panie, Delfin Karol zanadto ma szacunku dla swego ojca i pana, aby mógł w tak ważnej sprawie nie czekać jego rozkazów i nie zastosować się do jego woli.
— A więc, hrabio, sądzisz, że to królowa?...
Westchnienie głębokie wydobyło się z piersi króla.
— Królowa!... No, to zobaczę się z nią i zażądam zwrotu tych pieniędzy; zrozumie przecież, że musi je zwrócić.
— Miłościwy panie, pieniądze te obrócone zostały na zakupienie nowych mebli i klejnotów.
— Cóż więc czynić, mój drogi Bernardzie? Nałóżmy nowe podatki na lud!
— I tak już lud twój, królu i panie, jest wyniszczony.
— To może mamy jeszcze jakie brylanty?
— Te chyba, które zdobią królewską koronę! Oto wszystko! Miłościwy panie, za słabi jesteście względem królowej; ona kraj gubi, a przed Bogiem ty za to odpowiesz. Patrz oto, czy nędza ogólna zmniejszyła zbytki!?... Przeciwnie, zwiększają się one zarówno z uciskiem ludzi. Panie i panny jej dworu nie odmawiają sobie niczego, robią olbrzymie wydatki, a bogactwo ich strojów świat cały zadziwia. Hafty i koronki, jakie przy strojach noszą otaczający ją młodzi panowie, wystarczyłyby na zapłacenie wojsku całemu rocznego żołdu.
Pod pozorem niebezpieczeństwa, jakie jej niby grozi z powodu wojny, zażądała od rządu straży, nieużytecznej krajowi, a za którą przecież kraj płaci. Panowie de Graville i de Giac, dowodzący tą strażą, bezustannie otrzymują od królowej w darze pieniądze i brylanty.