bieńca, a jak niektórzy mówić śmieli po cichu, nowego kochanka królowej.
Wielki Marszałek zaledwo spojrzał, poznał go natychmiast. Nienawidził on Izabelli, która równoważyła wpływ jego u króla; wiedział przytem, że Karol jest wielce zazdrosny, i postanowił skorzystać ze sposobności dla doprowadzenia do skutku dawno powziętych politycznych projektów, dających się streścić w tych dwóch wyrazach: wygnanie królowej! Mimo to jednak, że tak ważne sprawy ważyły się w jego umyśle, żaden muskuł twarzy jego nie drgnął i niczem nie zdradził, że Wielki Marszałek wie dobrze, co to za jeździec zbliża się ku oddziałowi królewskiemu.
— Życzę sobie, abyście, kuzynie, zawiadomili tego młodego człowieka, że nominacyę jego podpisałem — dodał król. — Uczynicie to śpiesznie, nieprawdaż?
— Mnie się zdaje, miłościwy panie, że i bez mego zawiadomienia dowie się on o tem bardzo wcześnie.
— Któż-by mu tę nowinę zwiastował?
— Taż sama osoba, która Waszą Królewską Mość tak natarczywie o to prosiła.
— Królowa?
— Najjaśniejsza pani tyle ma zaufania w odwadze tego rycerza, że z powierzeniem mu komendy zamku nie miała cierpliwości czekać na królewską dlań nominacyę.
— Co chcecie przez, to powiedzieć, kuzynie?
— Niech Wasza Królewska Mość raczy spojrzeć przed siebie.
— Kawaler de Bourdon!
Król zbladł. W sercu jego nagle odezwały się podejrzenia.
— Jest tak wcześnie — mówił dalej marszałek — że kawaler chyba noc musiał w zamku przepędzić! Nie-
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/219
Ta strona została przepisana.