Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/248

Ta strona została przepisana.

I korzystając z wrażenia, jakie niespodziany ten napad sprawił, Leclerc zsunął się ze stromego brzegu ku rzece i zniknął z oczu osłupiałych żołnierzy.
Ten, któremu Perrinet z tak szaloną odwagą chciał wolność powrócić, próbował uciekać. Podniósł się, ale nogi, w których kości były zgruchotane, odmówiły mu posłuszeństwa i upadł zemdlony, wydając jęki boleści i rozpaczy.
Człowiek w kapeluszu czerwonym dał znak; ci ze straży, którzy nie byli ranni, wzięli więźnia na ramiona, a gdy doszli do środka mostu, przewodniczący stanął i zawołał:
— Stójcie! tu wrzućcie go do rzeki!
Rozkaz natychmiast został wypełniony; przedmiot jakiś bez kształtu zakręcił się na przestrzeni między mostem a rzeką, potem rozległ się plusk wody i wszystko ucichło...
W tej samej chwili do miejsca, w którem upadło ciało, zbliżyła się łódka, kierowana przez dwóch ludzi, i płynęła wzdłuż z biegiem rzeki. W chwilę potem, podczas gdy jeden z nich wiosłował, drugi na haku, spuszczonym do wody, wyciągał na powierzchnię jakiś ciężar i już go miał umieścić na łodzi, gdy przy poręczy mostu ukazał się człowiek w kapeluszu czerwonym i głosem silnym a ponurym wymówił te uroczyste słowa:
— Niech się spełnią sprawiedliwe wyroki króla!...
Wioślarz zadrżał i mimo próśb towarzysza rzucił napowrót do rzeki ciało kawalera de Bourdon.

III.

Około sześciu miesięcy upłynęło od wypadku opisanego w rozdziale poprzednim.