Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/264

Ta strona została przepisana.

i miecz, a przecież nie śmiał, jak się zdaje, wykonać tego, co mi obecnie radzi z taką śmiałością, której jednakże nieobecność Marszałka wiele ujmuje zapewne w oczach Jej Królewskiej Mości.
Fo tych słowach pan de Graville spokojnie kończył rozpoczętą z panem de Giac rozmowę.
Pan de Villiers poruszył się, królowa zatrzymała go.
— Czy nie moglibyśmy zmusić marszałka do złamania przysięgi, panie de Villiers? — rzekła.
— Miłościwa pani — odrzekł l’Ile Adam — przysięgam tak, jak on, na Chrystusa i Matkę Jego, że nie zasiądę do stołu, nie spocznę na łóżku, dopóki na własne oczy nie zobaczę Marszałka d’Armagnac z krzyżem czerwonym Burgundyi na piersiach, a jeśli ślub ten złamię, niechaj Bóg nie ma litości nad duszą moją w tem i przyszłem życiu.
— Pan de Villiens — rzekł baron Jan de Vaux, obracając i patrząc nań ironicznie przez ramię — uczynił ślub, który bez trudu może być spełniony, gdyż bardzo prawdopodobnie, zanim apetyt i chęć spoczynku nadejdzie, dowiemy się wieczorem, że książę Burgundzki wszedł do stolicy, a gdy się to stanie, Marszałek będzie szczęśliwy, gdy, przykląkłszy na oba kolana, odda klucze od bram miasta królowej.
— Oby cię Bóg wysłuchał, baronie — rzekła Izabella Bawarska. — Czas-by już był nareszcie, aby to piękne królestwo Francyi odzyskało trochę spokoju i spoczynku, i szczęśliwą jestem, że zdarzyła się sposobność odzyskania Paryża bez narażania się na losy boju, w którym odwaga wasza, mości panowie, zapewniłaby nam bezwątpienia zwycięstwo, lecz w którym każda kropla krwi wylanej z obu stron byłaby krwią naszych poddanych.