Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/268

Ta strona została przepisana.

szy go, zostać jej posiadaczem nadal, minio drobnych grzeszków, które szatanowi pewne prawa nad wami dają.
— Zrobię, jak będzie można najlepiej, miłościwy panie.
— Dobrze, a teraz, jeżeli królowa pani nie ma nam nic do rozkazania, mości panowie, jeśli chcecie iść za mojem zdaniem, odpocząć warto, odpoczynek ten przyda nam się do nabrania sił na jutro. Tu nową wojnę napocząć trzeba i Bóg wie, kiedy się ona skończy.
Królowa Izabella podniosła się, skinieniem dała znać, że przyjmuje propozycyę księcia Burgundyi, poczem wyszła z sali, wsparta na ramieniu pana de Graville.
Książę Burgundyi, zapominając o wszystkiem, co się stało, jakby to snem tylko było, szedł za nimi, śmiejąc się z Janem de Vaux i nie zwracając najmniejszej uwagi na otwartą ranę na czole, z której krew się sączyła. Za nimi postępowali J. M. panowie Chastelluse, de Laon i de Bar, wreszcie de Giac i Ile-Adam; ci ostatni we drzwiach się spotkali.
— Cóż pańska przysięga? — rzekł, śmiejąc się, de Giac.
— Com powiedział, uczynię — odrzekł Ile-Adam — poczynając od dnia dzisiejszego.
Wszyscy wyszli.
W kilka minut potem sala, przed chwilą pełna tłumionych szmerów i błyszczących świateł, stała się przybytkiem ciemności i ciszy.
Jeżeli umieliśmy dokładnie przedstawić czytelnikom charakter Izabelli Bawarskiej, to łatwo im będzie wyobrazić sobie, że wiadomość, jaką przed chwilą przywiózł Jan Burgundzki, a która odbierała jej, chwilowo przynajmniej, wszystkie nadzieje, wywarła na niej wpływ wręcz przeciwny temu, jaki sprawiła na księciu; z zimnej krwi