Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/278

Ta strona została przepisana.

pomimo rozkazów, był przez żołnierzy chwytany, ograbiony lub zbity, a gdy poszkodowany szedł ze skargą do Marszałka, lub do prefekta, otrzymywał w odpowiedź: „Dobrze ci tak, pocóżeś tam chodził!“ lub: „Nie skarżyłbyś się tak, gdyby cię byli zbili, lub okradli twoi przyjaciele Burgundczycy“ i inne tym podobne rzeczy.
Dziennik ówczesny Journal de Paris opowiada, że te gwałty rozciągały się aż do sług i ludzi z pałacu królewskiego. Kilku z nich poszło dnia 1 maja dla obchodzenia według zwyczaju uroczyście narodzin tej pięknej pory roku do lasku Bulońskiego. Zbrojni marszałkowscy, którzy trzymali straż w Ville l’Evéque napadli na nich, rozproszyli ich. jednego położywszy trupem i zraniwszy wielu innych.
Nie na tem jednak koniec. Ponieważ był wielki brak pieniędzy, Marszałek postanowił wyciskać je, skądby się tylko dało. Kazał tedy zabierać ozdoby i kosztowności kościelne, wota pobożnych, a nawet naczynia święte z katedry w Saint-Denis.
Wsie zrabowane i wyniszczone nie mogły już dostarczać zapasów żywności. Do pracy na wałach obronnych i u maszyn wojennych zmuszano robotników i rzemieślników, którym nie płacono, a których bito i nazywano hołotą, gdy się ośmielili dopominać zapłaty. Wszystkie te uciski pochodziły wprost od hrabiego d’Armagnac i powodowały owe zebrania uciśnionych na narady i żale na ulicach stolicy. Pogłoski najdziwniejsze krążyły na tych zebraniach i były przyjmowane okrzykami nienawiści i zemsty, ale na krzyki te nagle okazywał się oddział wojska, który zajmował całą szerokość ulicy, a dobywszy miecze z pochew i puszczając konie galopem, rąbał i tratował wszystko i wszystkich, których na drodze napotkał.