Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/296

Ta strona została przepisana.

cego z bólu — tak, Perrinet Leclerc, tak, ten sam, którego ciało kazałeś poszarpać pochwami twoich żołnierzy! Jak widzisz, każdy tu jakąś przysięgnę wykonał. Ja, słuchaj mnie, hrabio, ja wykonałem dwie przysięgi: przysiągłem powiedzieć ci, zanim umrzesz, że to królowa Izabella Bawarska odbiera ci Paryż w zamian za życie kawalera de Bourdon. któreś ty jej wydarł. Spełniłem, com spełnić zaprzysiągł, bo oto dowiedziałeś się już o tem. Ślubowałem sobie zaś, hrabio d’Armagnae, że umrzesz z mojej ręki, dowiadując się o tem, i oto — dodał, zatapiając mu sztylet w piersi — ślub mój spełniony! Niech w tem i przyszłem życiu Bóg pomaga wszystkim, którzy uczciwie słowa swego dotrzymują!...

VI

Pewnej nocy ciemnej, ku końcowi miesiąca czerwca, podczas gdy straże czuwały u czterech rogów Bastylii, dwóch łudzi wstępowało po schodach wązkich i kręconych na platformę wieży fortecznej. Pierwszy, który się ukazał na tarasie, był to człowiek, lat czterdzieści dwa do czterdziestu pięciu mający. Wzrost jego był olbrzymi, a siła kolosalna. Był on cały okryty zbroją ciężką, chociaż w miejsce broni zaczepnej u pasa, zamiast miecza, wisiał mu tylko sztylet krótki i wązki, jeden z tych, które nazywano „sztyletami łaski“. Lewa jego ręka z przyzwyczajenia opierała się na tym sztylecie, podczas gdy w prawej trzymał z uszanowaniem czapkę aksamitną, futrem przybraną, jaką zwykle w chwilach odpoczynku rycerze zastępowali w owe czasy ciężkie szyszaki wojenne, które ważyły nieraz czterdzieści, a nawet i czterdzieści pięć funtów.