Ta strona została przepisana.
wę, podniósł ją i przybliżył do trzymanej w drugiej ręce pochodni. Światło padło na twarz, a śmiertelne kurcze nie tak bardzo wykrzywiły rysy nieszczęśliwego, aby Tanneguy z tarasu Bastylii nie mógł rozeznać w nich rysów Henryka de Marle, przyjaciela swego od dzieciństwa, najgorętszego i najwierniejszego stronnika Armagnaców. Głębokie westchnienie wydobyło się z jego piersi.
...pochwyciwszy odciętą głowę za włosy, podniósł ją...
— Niech piorun trzaśnie, mistrzu! — zawołał jeden z ludu, pokazując katowi głowę — to z was dopiero tęgi robotnik! Odcinacie głowę pierwszemu kanclerzowi Francyi zupełnie tak samo, jakby to był pierwszy lepszy szewc z przedmieścia.