Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/322

Ta strona została przepisana.

I zasiadł na tronie.
Ksiądz przykląkł na jedno kolano przed królem, czego nie uczynił poprzednio przed księciem Burgundyi, i w tej pozycyi począł mówić:
— Panie nasz miłościwy — rzekł — Anglicy, wasi i nasi wrogowie, obiegli miasto wasze Rouen.
Król zadrżał.
— Anglicy już w sercu kraju, a król o tem nic nie wie! — zawołał — Anglicy oblegają Rouen!... Rouen, moje miasto!... Jeden z sześciu klejnotów mojej korony!... O, zdrada! zdrada! — wyszeptał głuchym głosem.
Ksiądz mówił dalej:
Potężny monarcho i panie, poleconem mi zostało przez mieszkańców nieszczęsnego miasta, abym ku wam, Najjaśniejszy Panie, wyciągnął ręce i wielki podniósł lament, i dał wam znać o wielkim ucisku, jakiego od Anglików doznają. Mówią oni przez, moje usta i zapewniają was, że, jeżeli z waszej winy i z braku pomocy od was będą musieli zostać poddanymi króla Anglii, to w takim razie nie będziecie mieli na ziemi i pod słońcem zaciętszych wrogów, a jeżeli będą mogli, zgubią was i wasz ród.
— Ojcze mój! — zawołał król, powstając — spełniliście misyę waszą i przypomnieliście mi moje obowiązki. Powracajcie ku szlachetnym mieszkańcom Rouen i powiedzcie im w imieniu naszem, że ocalimy ich siłą, lub zgodą. Ocalę ich, choćbym miał dać córkę moją, Katarzynę w małżeństwo królowi Anglii, choćbym miał stanąć do walki na czele armii przeciw wrogom sam we własnej osobie, choćbym do boku mego powołać miał całą szalchtę królestwa!
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział ksiądz z głębokim ukłonem — dziękuję wam za waszą dobrą dla