Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/333

Ta strona została przepisana.

Dotąd nie zauważył był towarzysza podróży i nie rozumiał, w jaki sposób znajduje się tuż obok niego. Ralff zdawał się być tak samo zdziwiony, jak jego pan; rżał on ze strachu, a cała skóra na nim drżała, jakby wychodził z lodowej kąpieli. De Giac rzucił raz jeszcze okiem na przybysza i zdziwił się, że w ciemności widzi go tak wyraźnie.


Przeszli o dwa kroki od pana de Giac.

Człowiek ten miał u czapki wielkie czarne pióro, które podtrzymywała bogata spinka z opalem. Opal ten dziwnem jakiemi zrządzeniem rzucał blask, który pozwalał rozróżnić towarzysza w ciemności nocnej. Pan de Giac na palcu miał pierścień z takimże samym kamieniem. Spojrzał on na kamień ten, ale opal, bądź dlatego,