ki. Pomimo to królowa i książę posiali ułożony w myśl Henryka V traktat pokojowy Karolowi VI do Pontoise, przynaglając do przyjęcia go.
Król Francyi znajdował się w jednej z tych chwil powrotu do rozumu, porównać się dających do tych porannych godzin, walczących z nocą jeszcze niezwyciężoną, w których wszystko przedstawia się w kształtach niepewnych i niewyraźnych. Szczyty tylko najwyższych gór rozjaśniają się od promieni słońca, a płaszczyzna cała znajduje się w cieniu. W tych chwilach przejściowych, następujących zwykle po wielkich wstrząśnieniach i wysiłkach fizycznych, ogarniało monarchę osłabienie umysłowe i opuszczała go wola, tak, że stary Karol VI zgadzał się wtedy na wszystko, co mu podsuwano, choćby to było ze szkodą jego interesów własnych, lub spraw królestwa. W tych godzinach rekonwalescencyi odczuwał przedewszystkiem potrzebę opieki i jakiejś słodkiej łagodności. To tylko jedno przez pewien czas mogłoby było powrócić organizmowi temu, zużytemu przez troski wojen domowych, wojen z wrogami kraju, swobodę, której w przedwczesnej swej starości tak bardzo potrzebował.
Karol VI czuł jednocześnie i złe, i niemożność zaradzenia złemu. Widział królestwo rozrywane na trzy części, które silna ręka podtrzymaćby mogła; czuł, że potrzebna tu jest silna wola monarchy, a on, biedny starzec, biedny szaleniec, był widmem zaledwie. Jak człowiek, zaskoczony nagle trzęsieniem ziemi, słyszał wokoło siebie trzask walącego się olbrzymiego budynku monarchii feodalnej; a pojmując, że nie ma dość siły, aby sklepienie podtrzymać, ani też nie mogąc uciekać, schylił swą siwą głowę z rezygnacyą i oczekiwał strasznych owego wstrząśnienia skutków.
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/337
Ta strona została przepisana.