Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/345

Ta strona została przepisana.

— Monarcha nasz jest widocznie w napadzie szału — rzekł książę, czerwieniąc się z gniewu — gdyż, niech mu Bóg przebaczy, podarł to, co powinien był podpisać.
Król Henryk spojrzał ostro na księcia, który formalne już przyjął był zobowiązanie w imieniu króla.
— Miłościwy pan nasz — rzekł spokojnie de Giac nigdy nie był zdrowszy na ciele i umyśle, niż obecnie.
— A więc to ja byłem szalony — rzekł, podnosząc się, król Henryk — uwierzyłem w obietnice, których nie miano władzy, a być może i nie chciano dotrzymać.
Na te słowa książę Jan zerwał się gwałtownie z miejsca. Gniew miotał nim straszny, oczy rzucały błyskawice, nozdrza mu się rozdęły, a jednak milczał, nie znajdując nic w odpowiedzi na tę zniewagę.
— Dobrze, mój kuzynie — rzekł król Henryk, dając księciu Burgundyi umyślnie tytuł, który mu nadawał król Francyi — dobrze! A teraz miło nam wielce oznajmić wam, iż siłą weźmiemy to, co się nam należy i co chcieliśmy odebrać drogą dobrowolnych układów. Tak! odbierzemy naszą część tej ziemi francuskiej, zajmiemy właściwe nam miejsce w rodzinie królewskiej! Mieczem zdobędziemy miasta króla Karola i siłą pozyskamy jego córkę i wszystko to, czego przedtem żądaliśmy! Pozbawimy go królestwa, a was waszego księstwa.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział książę Burgundzki tym samym tonem — wolno wam mówić, co chcecie i jak się wam podoba; lecz, zanim wyzujecie króla z jego królestwa, a mnie z księstwa mego, dobrze się jeszcze utrudzić będziecie musieli. Nie wątpię o tem, że zamiast zwycięstw tych, o których marzycie, będziecie mieli dosyć jeszcze do roboty, żeby się na waszej wyspie utrzymać.