niebieskiego aksamitu, przybraną sobolami, na głowie czapeczkę wielce kształtem do naszych myśliwskich podobną. U głowy czapka ta ujęta była w koronę ze złotych lilii. Dno czapeczki było takie, jak suknia.
Gdy książę spostrzegł syna królewskiego, wszystkie jego podejrzenia naraz upadły. Postąpił też prosto ku niemu i śmiało wszedł do namiotu. Za nim w ślad weszło dziesięciu towarzyszących mu rycerzy, poczem baryery z obu stron mostu zamknięto.
W ciasnym tym namiocie było tyle tylko miejsca, że dwadzieścia cztery osoby zaledwie stanąć mogły. Burgundzi i Francuzi dotykali się prawie łokciami. Książę zdjął czapkę i przykląkł na jedno kolano przed królewiczem.
— Na rozkazy Waszej Królewskiej Wysokości stawiłem się — rzekł — chociaż wielu z mojej rady mówiło mi, iż żądaliście, miłościwy panie, tego widzenia się ze mną dlatego, aby mi czynić wyrzuty publicznie. Mam nadzieję, że tak nie jest, albowiem na to nie zasłużyłem.
Delfin założył ręce na krzyż, nie podnosząc go, ani też nie całując, jak to był uczynił przy pierwszem spotkaniu.
— Mylicie się, Mości książę! — rzekł tonem surowym. — Tak jest, ważne przeciw wam podnoszą się zarzuty, gdyż źle dotrzymaliście obietnicy, jakąście nam uczynili. Pozwoliliście Anglikom zająć miasto nasze Pontoise, które jest kluczem Paryża, i zamiast zamknąć się w stolicy, aby jej bronić, lub umrzeć z honorem i sławą na jej murach, jakby uczynić winien pierwszy poddany korony francuskiej, wy uciekliście do Troyes.
— Uciekłem!? mówi Wasza Królewska Wysokość!
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/348
Ta strona została przepisana.