Ta strona została przepisana.
kwany, czyni prąd jej głębszym i bystrzejszym. Tu wstrzymał konia, odwiązał węzeł pasa, który łączył z nim trupa Katarzyny, i ciało, które trzymało się już tylko za pomocą szarfy na siodle, upadło w poprzek na grzbiet konia.
De Giac, stojąc nad brzegiem, patrzał.
Wówczas de Giac zsiadł. Spieniony i potem okryty Ralff chciał wejść do rzeki, lecz pan jego wstrzymał go lewą ręką. Potem wziął w prawą sztylet, spiczastym i ostrym końcem jego poszukał miejsca na szyi Ralffa, w którem biła arterya: krew trysnęła...
W tej chwili raniony koń stanął dęba, zarżał żałośnie i, wyrywając się z rąk swego pana, rzucił się w nurty rzeki, unosząc z sobą zwłoki Katarzyny.