przed fosami swemi, i z wysokości którego armaty ich i bombardnice wiele szkód w obozie angielskim zrządzały. Król Henryk ze swej strony kazał kopać wielką minę dla dostania się do wnętrza miasta. Podkopów już prawie do murów został doprowadzony, gdy pewnej nocy Juvénal des Ursins, syn adwokata przy parlamencie, posłyszał jakieś podziemne odgłosy. Zawołał on robotników i kazał im natychmiast kontrminę kopać. On sam na czele zbrojnego oddziału dozorował robót, trzymając w ręku wielki topór wojenny o długiem drzewcu.
Szczęściem przechodził tamtędy właśnie pan Barbazan. Juvénal opowiedział mu rzecz całą, mówiąc, iż chce stoczyć walkę w podziemiach. Barbazan tedy, który go kochał, jak syna, obejrzawszy topór jego, wstrząsnął głową i rzekł:
— Ach, bracie! ty widzę nie wiesz jeszcze, co to jest walka w podkopie! Krótszych trzeba, niż ten, oręży, ażeby się bić i bronić było można.
Wydobywszy więc miecz swój własny, obciął nim drzewce topora tak, aby tylko koniecznie potrzebną długość miało, a potem kazał Juvénalowi przyklęknąć i, obnażonym mieczem uderzywszy go trzykroć po ramieniu, ucałował i podniósł, mówiąc:
— A teraz czyń, jak mężnemu i walecznemu rycerzowi przystało.
Po dwu godzinach pracy, robotnicy angielscy i francuscy zbliżyli się już do siebie tak, że ich dzielił tylko pas ziemi nie grubszy, niż zwyczajny mur. W jednej chwili zapora ta rozbita została i zbrojni rzucili się na siebie, walcząc z zaciętością w ciemnem tem i ciasnem przejściu, w którem zaledwie czterech w szeregu stać mogło. Wtedy to Juvénal przekonał się o słuszności słów Barbazana. Krótki jego oręż szerzył śmierć i spustosze-
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/367
Ta strona została przepisana.