Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/389

Ta strona została przepisana.

woli, książę Burgundyi nie śmiał stanąć przy śmiertelnem łożu tego, którego królestwo zaprzedał. Przyjaciół nie miał król opuszczony!... Wojna domowa zdziesiątkowała ich, lub utrzymywała przy królewiczu.
Gdy w onej strasznej godzinie śmierci, w której człowiek odzyskuje całą swoją siłę na krótką chwilę, jak lampa, która przed samem zgaśnięciem całem światłem błyska, stary król na chwilę odzyskał razem wzrok i mowę, podniósł się, opierając na łokciu na łożu swojem, i blady i wynędzniały począł rozglądać się dokoła, szukając oczyma w starej i ciemnej sali, komuby mógł rzucić ostatnie spojrzenie i kogo pożegnaćby zapragnął; zobaczył tylko twarze obojętne i zimne kanclerza swego i szambelana, których obowiązki przy łożu śmiertelnem króla zatrzymywały. Upadł tedy Karol napowrót na poduszki z głębokiem westchnieniem, zamykając w sobie ostatnie wyrazy, które bywają pociechą ostatnich chwil umierającego, i zamknął oczy, albowiem tylko pod zamkniętemi powiekami widzieć mógł upragnione obrazy: rumianej twarzy syna swego, Karola, o którym wiedział dobrze, iż go sercem nie opuścił, i poetycznej postaci Odetty, młodej zakonnicy, której pieszczoty, jeżeli nie miłość, stanowiły jedyne w życiu jego prawdziwie rozkoszne chwile. Takim sposobem Bóg, zastępując ludzi niepamiętnych, posłał do wezgłowia umierającego starca aniołów, aby mu pomogli umrzeć bez rozpaczy w sercu i bez przekleństwa na ustach.
Co do tych, którzy go otaczali, obojętność ich była tak wielka, że, chociaż spostrzegli fakt zgonu królewskiego, jednak nie byli w stanie oznaczyć, o której mianowicie godzinie dusza oddzieliła się od ciała, które od lat trzydziestu tyle cierpiało.
Panowanie Karola VI, dziwne i jedyne w kronikach