narodu francuskiego, panowanie to szału, było jednem z najnieszczęśliwszych dla Francyi, a jednak król ten był jednym z najbardziej żałowanych przez naród. Przydomek „Ukochanego“, jaki mu nadał lud, przetrwał i przemógł nazwę „Szalonego“, którą mu nadawali możni. O ile rodzina okazała się względem niego niewdzięczną, o tyle naród był mu zawsze wierny. W młodości umiał podobać się wszystkim męstwem swojem i uprzejmością, w starości obudził współczucie ogólne nieszczęściem swojem i nędzą. Za każdym razem, kiedy szaleństwo opuszczało go na chwilę, chwytał w ręce wodze rządu i za każdym razem naród w polepszeniu losu swego czuł obecność jego u steru. Było to słońce, które od czasu do czasu wynurzało się z gęstych i ciemnych chmur, i którego promienie, jakkolwiek słabe, rozradowywały duszę Francyi.
Na, drugi dzień po śmierci króla otoczyła zmarłego świetność tronu, która go za życia była opuściła. Zwłoki złożono w trumnę ołowianą, rycerze i koniuszowie zanieśli je do kaplicy pałacu Saint-Paul, gdzie zostały z wielką uroczystością wystawione na widok publiczny, aż do powrotu księcia de Bedford.
Przez dni dwadzieścia odprawiane były bezustannie msze śpiewane w kaplicy owej tak, jak to miało miejsce jeszcze za życia króla. Cztery paryskie zakony jałmużnicze na przemiany odbywały służbę przy zwłokach, a każdy, kto chciał, mógł swobodnie wchodzić i modlić się za duszę zmarłego.
Nakoniec dnia 8 listopada przybył książę de Bedford. Już, nie mogąc się go doczekać, parlament postanowił przedsięwziąć co należało do pogrzebu. Postanowiono nawet sprzedaż mebli z pałacu królewskiego Saint-Paul, tak wielka była nędza królewska.
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/390
Ta strona została przepisana.