Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/49

Ta strona została przepisana.

tyna patrzała badawczo na księcia, jakby chciała czytać w głębi jego duszy.
— Przebrałem się tedy za prostego koniuszego dla zobaczenia tych rączek cudownych i poszedłem do starego Champdivers’a, gdzie kupiłem za cenę szaloną dwa najgorsze rumaki, jakich kiedykolwiek grzeszny rycerz w książęcej koronie dosiadał za pokutę. Ale też za to widziałem boginię, „o białych ramionach“, jakby ją nazwał Homer. Przyznać trzeba, że Coucy nie był tak bardzo szalony, jakby się to na pierwszy rzut oka zdawać mogło, i jak ja zrazu sądziłem, a zaprawdę — dziwne jest, w jaki sposób tak piękny kwiat wyrósł w tak nędznym ogrodzie. Jednakże, piękna pani, nie uznałem się za zwyciężonego i, jako rycerz prawy, broniłem honoru damy moich myśli. Coucy również nie ustępował. Krótko mówiąc, już mieliśmy iść do króla i prosić go o pozwolenie naznaczenia turnieju, dla rozstrzygnięcia kwestyi, gdy nakoniec, zgodziliśmy się na sąd Piotra de Craon, którego wybraliśmy na arbitra, jako wielce w tych sprawach doświadczonego. Tak więc poszliśmy razem, jest temu zdaje mi się dni ze trzy, do pięknej tej dzieweczki, i skutkiem tego pierścień połyska dziś na twoim palcu, księżno... Na honor, Craon okazał się wybornym sędzią!... Cóż powiesz o tej historyi?...
— Powiem, że już mi była znana, Mości Książę — odpowiedziała księżna, z powątpiewaniem jeszcze spoglądając na niego.
— Ho, ho! a to skąd? Coucy jest przecie zanadto dyskretnym kawalerem, żeby się miał sam z tem chwalić, szczególniej przed tobą.
— Nie od niego też wiem o tem.
— Od kogo zatem? — pytał Ludwik, udając — jak mógł, największą obojętność.
— Od waszego arbitra.