Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/55

Ta strona została przepisana.

lub drugiej z fal owych, jakgdyby piana morska, zabiela! pióropusz u hełmu, ale wszystkie prawie wysiłki i czyny wojenne tego pierwszego spotkania zostały dla widzów stracone. Dopiero, gdy trąby obwieściły wypoczynek i kiedy oddziały wróciły do swoich punktów wyjścia — ocenić było można, na którą stronę przechylała się szala zwycięstwa.
Ośmiu rycerzy w pełnych zbrojach i w siodłach otaczało jeszcze króla, a między nimi i Piotr de Craon.
Król Karol miał wprawdzie myśl zabronienia turnieju temu ostatniemu, a to z tych wszystkich przyczyn, jakie w rozmowie z bratem swoim wyłuszczył; zastanowił się jednak, że ustąpienie jego mogłoby cały turniej popsuć, gdyż do tego rodzaju zabawy potrzebne były parzyste liczby rycerzy, — dlatego też myśli owej zaniechał.
Z drugiej strony tylko sześciu rycerzy otaczało Wielkiego Marszałka. Wszyscy inni, albo wysadzeni zostali z siodeł i nie mieli prawa powtórnie dosiadać rumaków, lub też, cofając się przed przeciwnikami swymi, dotknęli baryery i z tego powodu uznani zostali za pokonanych. Tak więc honor pierwszego starcia pozostał w zupełności przy królu i jego towarzyszach.
Paziowie i słudzy skorzystali z tej chwili wypoczynku, aby skropić ziemię. Każdy z rycerzy przywołał swego pazia, lub koniuszego, polecił mu obejrzeć zbroję i rynsztunek, poprawić tarczę — i każdy do nowego ataku się przygotowywał.
Wkrótce też trąby zagrzmiały po raz drugi, kopie wróciły do pozycyi, a po wydaniu hasła: „Zaczynajcie!“ — oba oddziały, już do połowy zmniejszone, natarły na siebie wzajem.
Wszystkich oczy zwrócone były na króla i marszałka Oliviera de Clisson, którzy pędzili naprzeciw siebie. W połowie pola spotkali się obaj. Król uderzył przeciwni-