Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/56

Ta strona została przepisana.

ka swego lancą w sam środek tarczy z taką siłą i gwałtownością, że lanca pękła na dwoje. Pomimo tak silnego ataku, stary żołnierz utrzymał się w strzemionach prosto i niewzruszenie; koń tylko jego nieco przypadł na tylne nogi, ale szlachetne zwierzę zerwało się za pierwszem dotknięciem ostrogi. Wielki Marszałek zwrócił kopię, jakby do ataku na króla; przybywszy jednak tak blizko, że mógł go dotknąć, podniósł ją do góry, dając przez to do zrozumienia, że uważał sobie za zaszczyt potykać się z królem i panem swoim, ale że zarazem przez wielką cześć i szacunek nie śmiał go dotknąć — nawet w turnieju.
Marszałku, — zawołał król, śmiejąc się — jeżeli nie władasz zręczniej mieczem swoim marszałkowskim, niż kopią rycerską, odbiorę ci ostrze a zostawię tylko pochwę. Radzę Waszmości od dziś stawać do turnieju z wicią, zamiast kopii, jeżeli zawsze masz zamiar tak się nią posługiwać, jak obecnie.
— Najjaśniejszy panie, — odparł Clisson — z wicią w ręku wyjdę przeciw nieprzyjaciołom Waszej Królewskiej Mości i z pomocą Bożą pokonam ich, gdyż miłość i szacunek, jakie mam dla Was, taką natchną mnie odwagą do obrony Waszej Królewskiej Mości, jaką mi dziś dały pokorę w chwili ataku. Co zaś do sposobu, w jaki w jaki mam zamiar używać mojej kopii wobec każdego innego rycerza, racz Wasza Król. Mość osądzić własnemi oczyma.
W tejże właśnie chwili JM. pan Wilhelm de Namur, wysadziwszy z siodła JM. pana Geofroy de Charny, powracał na stanowisko, szukając oczyma nowego przeciwnika, ale każdy był zajęty własną obroną. Z radością przeto usłyszał wyzwanie Wielkiego Marszałka:
Przeciw mnie, panie de Namur, jeżeli wolno! Wilhelm uchylił głowy na znak, iż przyjmuje wyzwanie, poprawił się w strzemionach, zebrał lejce i, schy-