wodze, przechylił się tak, iż prawie leżał nm na grzbiecie, a ująwszy miecz w obie ręce, natarł na Wielkiego Marszalka. Nim dobiegł, widać było, jak miecz ten szybki i błyskawiczny dwukrotnie przewinął się w powietrzu; nareszcie z hukiem młota, spadającego na kowadło, uderzył w tarczę, którą Clisson zasłonił odkrytą głowę. Gdyby miecz ten był ostry, bezwątpienia tarcza Clissona, choć dosyć gruba i z dobrej a pięknej stali, byłaby zbyt słabą osłoną przeciw tak silnemu uderzeniu — ale przy turniejach walczono bronią tępą. Wielki Marszałek pod tym ciosem nie drgnął nawet, jakby był zaledwie dotknięty wicią wierzbową, trzymaną w wątłych rękach dziewczęcia.
Doświadczony ten wojownik zwrócił się przeciw JM. panu Piotrowi de Craon, który — uniesiony przez rozpędzonego konia — odbiegł o parę kroków, ale w porę jeszcze zatrzymał się w obronnej pozycyi. Tym razem Wielki Marszałek nacierał, a Craon się bronił. Atak był nader prosty. Clisson odtrącił mieczem broń swego przeciwnika i chwytając także miecz w obie ręce, jakby nie życząc sobie użyć ostrza, płazem miecza zadał tak silny cios w hełm Craona, że ten spłaszczył się, jakby od uderzenia maczugi. Rycerz rozpostarł ramiona, zachwiał się i padł zemdlony, nie wymówiwszy nawet jednego słowa, Wówczas Wielki Marszałek podjechał ku miejscu, gdzie stał król Karol, a zeskoczywszy z konia, miecz swój rękojeścią podał królowi, uznając się w ten sposób za zwyciężonego i ustępując królowi zaszczyt zwycięstwa w tym dniu. Król jednak, rozumiejąc, że czyn ten Wielkiego Marszałka jest poprostu czynem rycerskiej delikatności, ucałował Clissona i poprowadził go sam wpośród grzmotu oklasków dam i rycerzy do stóp balkonu królowej, gdzie Izabella długo i gorąco mu dziękowała. Również winszowali Jego Wysokości książę de Touraine,
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/59
Ta strona została przepisana.