Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/61

Ta strona została przepisana.

Nocy następnej, chociaż mocno był cierpiący i obolały od ciosu, jaki otrzymał, i od upadku z konia, JM. Piotr de Craon opuścił Paryż ze wszystką swą służbą i rycerskiemi potrzebami; puścił się w drogę ku Anjou, gdzie posiadał wielki i silnie zbrojny zamek, nazwany Sablé.

V.

Nazajutrz, o świcie, heroldowie w barwach księcia de Touraine przebiegali ulice Paryża poprzedzani przez trębaczy i, zatrzymując się na wszystkich placach i rozstajnych ulicach, odczytywali listy wyzywające, które od miesiąca rozesłane były na wszystkie strony królestwa, jak również do główniejszych miast Anglii, Włoch i Niemiec. Wyzwanie to wyrażone było następującemi słowy:
„My, Ludwik Walezyusz, książę de Touraine, z Bożej łaski, syn i brat królów Francyi, mając wielkie pragnienie zobaczyć i poznać szlachetnych panów rycerzy, lub koniuszych, bądź z królestwa Francyi, bądź z innych królestw — czynimy wszem wobec i każdemu z osobna wiadomem, nie przez pychę, nienawiść, lub złą wolę — ale przez chęć znajdowania się w szlachetnem ich towarzystwie — za zgodą króla, naszego brata, że gotowi będziemy w szrankach od godziny dziesiątej rano do trzeciej po południu stanąć do turnieju, lub walki z każdym, kto tego zapragnie. Obok namiotu naszego będą przytwierdzone dwie tarcze z herbami naszymi, to jest po jednej stronie tarcza wojny, a po drugiej pokoju; ktokolwiek stanąć do walki zechce, przyśle swego koniuszego, lub przybędzie sam dotknąć drzewcem; swojej kopii naszą tarczę pokoju, jeśli pragnie potyczki w turnieju, lub też ostrzem jej naszą tarczę wojny, jeśli pragnie walki na ostre. Aby panowie szlachta, sławetni rycerze i koniuszo-